czwartek, 31 lipca 2014

nowy blog:)

hej, więc postanowiłam napisać nowe opowiadanie:) moim celem jest odejście od typowego ff, mam nadzieję, że uda mi się to, napiszę tylko że opowiadanie jest inspirowane "Plotkarą" ale na pewno nie będzie to kopia, więc mam nadzieję, że spodoba się wam. Daję wam prolog i zapraszam do odwiedzenia, czytania i komentowania:) http://treacherous-ff.blogspot.com/

Zastanawiacie sie czasem tak to jest żyć w świecie elity? Ludzi idealnych pod każdym względem? Bogatych i pięknych? Bez zarzutu? Najpopularniejszych w całej szkole? Otoż ta perfekcja to tylko pozory. Dziewczyna z profesjonalnym makijażem o 5 wraca do domu, a ta o idealnej figurze po kryjomu objada sie fastfoodami. Ich pozycja jest wywalczona, a oni cały czas są uzbrojeni, przecież nie mogą jej stracić. Wtedy wszyscy zrozumieją, że są zwyczajnymi ludźmi jak oni i przestaną całować im stopy. A przecież nie o to chodzi. Witamy w Hollywood, mieście nie tak idealnych gwiazd.

środa, 16 lipca 2014

Epilog

Więc, mamy epilog, zakończenie opowiadania:) Jakby co napisała go moja koleżanka, nawet nie było planowane że będzie to dodane na tego bloga. To na tyle, dziękuję za czytanie i żegnam! xx
_____________________________________________________________

Chłodny wiatr owiał moją twarz. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. W powietrzu unosił się zapach deszczu i słodkiej woni kwiatów. Poczułam jak jego palce oplatają mój nadgarstek. Uchyliłam powieki, by spojrzeć w jego błękitne tęczówki. Ujrzałam zarumienioną twarz, piękne oczy okalane długimi rzęsami i malinowe usta, które odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów, wykrzywiały się w serdecznym uśmiechu. Zbliżyłam się do niego, by złożyć na nich pocałunek. Jego wargi były ciepłe. Miały słodkawi smak. Nieznacznie się od niego odsunęłam, chcąc jeszcze raz móc spojrzeć w jego wesołe oczy tryskające optymizmem. Pociągnął mnie za rękę. Przez chwilę prowadził mnie między kwiatami, płomieniami zamkniętymi w plastikowych pudełkach i marmurowymi pomnikami. W pewnym momencie zatrzymał się, posyłając mi znaczące spojrzenie. Pochyliłam się nad nagrobkiem i ostrożnie położyłam na nim stokrotkę zwiniętą w pierścionek, po czym przyklękłam. Z wzrokiem wbitym w ziemię, wyszeptałam modlitwę. Kiedy wypowiedziałam jej ostatnie słowo, uniosłam głowę, by móc przeczytać napis wygrawerowany na marmurze. Niall Horan. Poczułam jak do moich oczu napłynęły słone łzy. Wstałam, otrzepując kolana. On, widząc, że jestem bliska płaczu, objął mnie ramionami, jakby chciał mnie ochronić przed całym złem tego świata. - Tęsknię za tobą, Niall - wyszeptuję. - Wiem - odpowiedział drżącym głosem. Trwaliśmy w uścisku jeszcze przez chwilę. Przy nim wszystko nabierało barw. Kiedy mnie obejmował, czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Świat wokół wydawał się być mniej okrutny, ludzie bardziej życzliwi, miłość wieczna. Nawet się nie zorientowałam, kiedy Niall wypuścił mnie ze swoich ramion i zaprowadził pod bramy cmentarza. - Jutro do ciebie wrócę. - Pogłaskałam go po zaróżowionym policzku. On tylko pokiwał głową, znów się uśmiechając. Ostatni raz tego dnia nasze usta zostały złączone w czułym pocałunku.

cz.12

Zadrżałam. Naprawdę zapomnieliśmy o Liamie. Jak mogłam nie zauważyć że go brakuje?
-I co teraz?
Niall patrzył w moje oczy, jakby szukał odpowiedzi.
-Tato, możemy porozmawiać? -Zapytał po chwili.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i nastała cisza. Popatrzyłam na mamę. Widać, że się martwiła, ale z Jade było gorzej. Usiadła na kanapie i zaczęła płakać. Twarz schowała w dłoniach i podkuliła nogi. Podeszłam do brunetki i przytuliłam ją.
-Liam jest dla mnie bardzo ważny. -Wyszlochała.
-Wiem. Nic się z nim nie stanie, przecież jest silny, na pewno szybko się nie podda. -Taką bynajmniej mam nadzieję.
Kontem oka zobaczyłam że mama wyszła do kuchni. Oparłam głowę na Jade i spojrzałam za okno. Przed drzwiami wejściowymi stał Niall z Paulem. Widać, że obaj byli zdenerwowani. Blondyn przeczesał swoje włosy i spojrzał na ziemię. Ojciec coś mu tłumaczył. Przez chwilę obaj nic nie mówili, aż w końcu Niall westchnął i złapał za klamkę.
Gdy tylko weszli do pokoju, stanęłyśmy z Jade na baczność czekając na wyjawnienie planu. Zamiast tego usłyszałam:
-Jade, możemy porozmawiać?
Skinęłam głową. Niall objął mnie w pasie i wyszliśmy przed dom.
-Usiądź, proszę. -Blondyn wskazał na ławkę stojącą koło drzwi.
-Dziękuję, postoję.
Chłopak westchnął, złapał mnie za ręce i patrząc w oczy powiedział:
-Zdecydowaliśmy z tatą, że pojedziemy tam. Nie będziemy angażować w to policji, moglibyśmy tylko przysporzyć sobie kłopotów.
Przestraszyłam się. Po paru sekundach opowiedziałam:
-Niall, nie damy rady. Co prawda nas jest czterech-nie liczyłam mamy, wiedziałam że za bardzo się boi-a ich dwóch, ale zauważ, oni mają broń.
-Susan, nie rozumiesz mnie. Jadę tylko ja z tatą.
Zaniemówiłam. Nie odezwałam się. Moje oczy się zamgliły. Spojrzałam na nasze splecione ręce, moje były bardzo spocone.
Blondyn złapał mnie za podbródek, tak abym spojrzała w jego oczy, jednak nic nie powiedział.
Zlustrowałam jego anielską twarz. Wąskie, różowe usta drżały. Niebieskie jak morze oczy, wyblakły i były smutne. Urocze rumieńce zniknęły. Ale nadal był idealny. Poczułam jak łza wylatuje z mojego oka. Powoli spływała po policzku, moich ustach i zatrzymała się na podbródku. Niall otarł ją, ale to nic nie dało. Łzy spływały po mojej twarzy jak z wodospadu.
-Nie płacz, proszę. Wrócę.
-To nie jest takie proste. Bardzo bym tego chciała, ale ci ludzie są niebezpieczni, jeżeli teraz coś im zrobisz to będą cię nękać do końca życia. Błagam, zadzwoń po policję.
-Nie mogę.-Blondyn spuścił wzrok.
-Niall, kocham cię do cholery i nie chcę cię stracić. A jaką mam pewność, że wrócisz? Żadną. Więc, proszę, zostań...-Znowu się rozpłakałam.
-Susan, też cię kocham. Naprawdę, nigdy nie czułem czegoś takiego przy żadnej dziewczynie. Ale muszę jechać, Liam to mój przyjaciel.
Nie odezwałam się.
Staliśmy tak minutę, w ciszy.
Nagle blondyn puścił moje ręce i podszedł do ogródka mojej mamy. Zerwał stokrotkę, ułożył w kształt koła i związał. Zastanawiałam się co on robi, ale nie zdążyłam się domyślić, bo Niall podszedł do mnie i uklęknął na jednej nodze.
-Wyjdziesz za mnie?
-Niall co ty... -Blondyn nie czekając na odpowiedź założył "pierścionek" na mój palec.
-Prawdziwy dostaniesz jak wrócę. Teraz mi wierzysz?
Znowu poleciała mi łza. Przepłynęła moją twarz i spadła na usta blondyna, który wciąż klęczał.
Chłopak uśmiechnął się i wstał. Pocałowałam go, czując słony smak.
-Kocham cię księżniczko. -Niall założył mi włosy za ucho.
Mocno go przytuliłam szepcząc "Ja ciebie też".
Blondyn jeszcze raz mnie pocałował, powiedział "Do zobaczenia za godzinę" i odszedł w stronę samochodu w którym czekał Paul.

                                
                                                                *****
-Niall-

Całą drogę przejechaliśmy w ciszy. Najważniejsze teraz było, aby skupić się na zadaniu. Bałem się. Naprawdę zależało mi na Susan, kocham jej czekoladowe oczy, promienny uśmiech i miękkie usta.
W końcu dojechaliśmy. Tata zaparkował za krzakami, po czym szybko wysiedliśmy. Mocniej chwyciłem otrzymaną wcześniej broń. Szliśmy gęsiego wzdłuż ścieżki prowadzącej do tyłu ich magazynu. Dokładnie tam, gdzie wcześniej przetrzymywali mnie i Susan. Kiedy doszliśmy do wielkich, metalowych drzwi, tata złapał za klamkę. Ale zanim zdążył ją nacisnąć usłyszeliśmy głos Marcusa.
-Gdzie się wybieracie? Ja i Tom nie lubimy gdy ktoś nieproszony wchodzi na nasz teren.
Nagle tata uderzył go w brzuch.
-Biegnij Niall! Weź Liama, spotkamy się przy samochodzie!
Przestraszony pchnąłem metalowe drzwi i wbiegłem na ciemny korytarz. Rozejrzałem się. Usłyszałem krzyk i strzał pistoletu. Błagam, żeby to ojciec celował. Nie zastanawiając się dłużej, wbiegłem do pomieszczenia po lewo. Zobaczyłem Liama przywiązanego grubym sznurem do kaloryfera. Nie ruszał się. Gdy do niego podszedłem uniósł głowę.
-Niall?
-Tak stary, chodź, spierdalamy stąd.
-Nie tak szybko! -Za mną stał Tom.
Wyjąłem pistolet.
-Dzieciaku, odłóż ten pistolet. Ze mną nie wygrasz.
Wyciągnąłem rękę i szybko nacisnąłem spust.
Trafiłem w ramię. Kurwa.
Mężczyzna zaśmiał się i wycelował we mnie swoim pistoletem.
Zrobiłem to samo.
Z tą różnicą, że Tom nie czekał.


                                                                  *****
-Jade-
Siedziałyśmy z mamą i Jade w domu, każda martwiła się o kogoś innego, kiedy usłyszałyśmy samochód podjeżdżający pod nasz dom. Po chwili drzwi się otworzyły.
-Liam! -Jade pisnęła i rzuciła się na posiniaczonego i zakrwawionego bruneta.
-Oh, Paul jesteś! -Moja mama wcześniej wylała morze łez, dlatego teraz jedynie podbiegła do męża i pocałowała go w usta.
Kiedy te pary się przytulały, czekałam na mojego ukochanego. Ale przez otwarte drzwi nikt nie wszedł.
-G-g-gdzie Niall? -Łza spłynęła po moim policzku.
Liam przypomniał sobie o moim istnieniu i wyrywając się z objęć Jade odpowiedział:
-Niall jest w szpitalu. Tom strzelił mu w klatkę piersiową.
Zapłakałam.
Brunet przytulił mnie.
-Czy on żyje?
-Tak, lekarze powiedzieli że nie widać żeby trafił w serce.
-Pojedźmy tam, Proszę.
Już po 10 minutach biegłam szpitalnym korytarzem szukając pokoju 436.
W końcu znalazłam. Wpadłam do pomieszczenia rozglądając się za ukochanym.
Na pierwszym łóżku leżał starszy mężczyzna, koło 60. Spojrzałam na sąsiednie. Tam był chłopak, ale nie mój. Zerknęłam na drugą stronę. Oba łóżka były wolne.
-Co pani tu robi? Proszę stąd wyjść? -Za mną stanęła pielęgniarka.
-Szukam mojego narzeczonego! Gdzie on jest? -Krzyknęłam płacząc i zaczęłam potrząsać kobietą.
Nagle w pokoju pojawił się Paul. Był spocony, razem z resztą biegli za mną.
-Susan, zostaw panią.
Puściłam ją.
-Przepraszam.
Kobieta spojrzała na mnie i fuknęła.
-Mogłaby nam pani powiedzieć gdzie leży Niall Horan? Jest moim synem.
Pielęgniarka chwilę milczała po czym powiedziała, żebyśmy poszli za nią.
Po 5 minutach znaleźliśmy się pod wielkimi drzwiami na których napisane było "BLOK OPERACYJNY". Czekaliśmy na lekarza, który miał nam powiedzieć jaki jest stan blondyna.
Po chwili, która trwała dla mnie niemiłosiernie długo, drzwi się otworzyły.
-Pan Horan? -Spytał Paula.
-Zgadza się.
-Czy on żyje?! -Krzyknęłam.
Jade przytuliła mnie i pogłaskała po głowie.
-Jesteś jego siostrą?
-Narzeczoną.
Gdy wypowiedziałam te słowa, zauważyłam zdziwione miny moich towarzyszy.
-W takim razie, pani mogę powiedzieć pierwszej.
Odeszłam na bok z lekarzem, a gdy się odwróciłam widziałam nadzieję wypisaną na twarzy każdego z nich. Zawdzięczałam im naprawdę wiele, gdyby nie moja rodzina i przyjaciele, rozszarpałabym każdego w tym szpitalu.
-Więc...
Serce strasznie mi biło. Przecież Niall był dla mnie całym światem.  
Dopiero po chwili zauważyłam, że lekarz właśnie to powiedział.
-Przepraszam, może pan powtórzyć? Zamyśliłam się.

wtorek, 1 kwietnia 2014

cz. 11

- Potem wyjaśnimy. Teraz lepiej uciekać. - za Liamem pojawił się Paul. Spojrzałam na Nialla. Był w takim szoku jak ja, ale pomimo tego szybko wstał i skierował się w stronę drzwi. Zrobiłam to samo. Potem Paul kazał nam biec ciemnym korytarzem do samego końca. Podczas ucieczki słyszałam bójkę pomiędzy porywaczami a naszymi wybawicielami. Zrobiło mi się słabo. Nie mogłam już biec. Zatrzymałam się dysząc.
- Susan. - spojrzałam na blondyna. Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. - Jeszcze kawałek. Musimy wytrzymać.
To na mnie działało. Sam widok jego oczu mógł zmotywować do przejścia 100 km. Tak więc, ruszyłam ostatkiem sił. Na szczęście faktycznie była to już końcówka, bo po niecałej minucie znaleźliśmy się na dworze.
- Udało się. Uciekliśmy im. - łzy szczęścia zaczęły kapać na ziemię. Niall  wziął mnie za obie ręce, popatrzył w moje oczy, otarł łzę i mocno przytulił. Pogłaskał mnie po głowie i powiedział:
- Przepraszam. To moja wina. Gdyby nie moje głupie zachowanie, nie miałabyś powodów, żeby naskarżyć mojemu tacie, on nie wyrzuciłby mnie z domu, a ty... ty nie szukałabyś mnie. Dlaczego to zrobiłaś? Zobacz, na co się naraziłaś.
- Niall, wcale nie żałuję. Pobiegłam za Tobą, bo mi na Tobie zależy. I to fakt, byłam tym wszystkim przerażona, ale gdyby sytuacja miałaby się powtórzyć, zrobiłabym to samo. Bo Cię kocham i to cholernie mocno. - Popłakałam się jeszcze bardziej. - A nie chcę cię stracić.
- Mi też bardzo na Tobie zależy. I nie wytrzymałbym, gdyby coś Ci się stało. Nigdy na to nie pozwolę. I obiecuję, że nigdy mnie nie stracisz. Zawsze będę przy Tobie, bo cię kocham.
Poczułam łzy blondyna na szyi. Oderwałam się od niego i pocałowałam mocno. Fakt, nie była to zbyt romantyczna atmosfera, ale jeszcze nikt mi czegoś takiego nie wyznał. Skończyliśmy się całować, gdy usłyszałam za plecami głos Paula.
- Hej! Wsiadajcie do samochodu! Szybko!
Obydwoje rzuciliśmy się do czarnego Lamborgini Paula. Blondyn zwinnym ruchem otworzył drzwi, poczekał aż wsiądę, po czym zatrzasnął je. Paul ruszył. Poczułam, jak serce mi bije. Niall chyba też, bo przysunął się do mnie i objął ramieniem. Dopiero teraz zauważyłam, że coś mnie boli. Głowa wręcz mi pękała, prawa noga była cała rozcięta, a żołądek aż mnie wysysał z głodu. Ale żadna z tych rzeczy mnie nie obchodziła. Przed chwilą mogłam umrzeć, a teraz siedzę bezpiecznie obok chłopaka, którego kocham, jak jeszcze nikogo w całym moim siedemnastoletnim życiu. Tak a propo... zauważyłam, że w samochodzie panuje niezręczna cisza. Chciałam podjąć jakiś temat... ale jaki? Mamy rozmawiać o pogodzie, wakacjach, czy naszym związku dziesięć minut po takim wydarzeniu? Stwierdziłam więc, że lepiej będzie, jeżeli w ciszy dojedziemy do domu. I tak było. Nawet nie zauważyłam kiedy, ale jak Niall otworzył drzwi ujrzałam białe drzwi z numerem 13. Byłam tu dzień temu, a wydaje mi się, jakby minęły trzy lata. Kiedy wszyscy wysiedliśmy, owe białe drzwi otworzyły się, a z domu wybiegła zapłakana mama.
- Jezu, Susan, Paul, Niall! Już myślałam, że nie wrócicie!
Rzuciła się kolejno w nasze ramiona zostawiając wielkie, mokre plamy na koszulkach, po czym zaprosiła nas do środka. Weszłam do salonu. Na kanapie siedziała jakaś dziewczyna. Miała około osiemnaście lat, jasnobrązowe włosy z rozjaśnionymi końcówkami, duże, brązowe oczy i zmartwioną minę. Ubrana była bardzo dziewczęco, a na głowie miała kokardy. Wyglądała na miłą. Mogłybyśmy się zakumplować, gdyby nie to, co się stało. Wstała, krzyknęła: "Niall!" i rzuciła się na niebieskookiego. Ten był dość zdziwiony, ale radosny, więc mocno przytulił brunetkę. To mi się nie spodobało. Podeszłam do dziewczyny i wciskając się pomiędzy nią, a Nialla, wyciągnęłam rękę.
- Susan jestem.
- Wiem, ja Jade. - Uśmiechnęła się szeroko i mnie również przytuliła. Jakaś dziwna. - Jak dobrze, że nic wam nie jest!
- Też się cieszę. Paul, jak ty się tam znalazłeś? - spytałam.
- To zasługa Jade. Musicie jej podziękować.
Patrzyłam na nią pytająco.
- Byłam właśnie na spacerze, kiedy usłyszałam krzyki. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, jak dwaj faceci biją Nialla. Przestraszyłam się. Wiedziałam, że sama nie dam rady, więc nie wychodziłam z ukrycia. Już miałam wyciągnąć komórkę i napisać do taty Nialla, kiedy usłyszałam, że chcą was gdzieś zawieźć. Poszłam za wami. Kiedy tych dwóch stało przy samochodzie, usłyszałam, jaki mają plan i od razu tutaj przybiegłam.
- Wtedy ja zadzwoniłem do Liama. Wiedziałem, że mi pomoże. - Uśmiechnął się Paul. - Kiedy on przyjechał...
- Tato, przepraszam, że przeszkadzam, ale...
- Poczekaj chwilę, Niall. No i kiedy Liam przyjechał, to od razu odnaleźliśmy ten budynek na mapie i przyjechaliśmy po was.
- Tato...
- Niall, uspokój się, zaraz powiesz. Załatwiliśmy jednego, potem drugi się pojawił, ale też go powaliliśmy. Nie powiem, było ciężko, ale teraz wszyscy jesteśmy bezpieczni i szczęśliwi. Niall, przy okazji muszę Cię przeprosić za moje zachowanie. Niepotrzebnie się tak uniosłem.
- Tato, proszę, posłuchaj.
- Okej, chwila. Chciałem jeszcze...
- Nie ma Liama.

poniedziałek, 14 października 2013

Cz.10 +wyjaśnienia

No więc tak; nie dodawałam nic, ponieważ zawiesiłam bloga. Ale pomimo tego, parę osób domagało się dokończenia opowiadania. No i tak też zrobię. Mam już pomysł na zakończenie, tylko muszę to napisać, a dodam... nie wiem kiedy, bo teraz tyle nauki, że się z innymi rzeczami nie wyrabiam, ale dawno nic nie pisałam, więc to mnie chyba zmotywuję. A tak poza tym zastanawiam się nad założeniem zupełnie nowego, innego bloga. Nie wiem o kim będzie, prawdopodobnie Niall albo Harry, ponieważ ich najbardziej umiem opisywać i mam o nich różne wyobrażenia. Ale muszę się jeszcze zastanowić, więc nic nie jest pewne. A jakie wy macie o tym zdanie? ;* Czekam, przepraszam i mam nadzieję, że zostawicie jakieś komentarze :3
________________________________________________


Zamrugałam oczami. To nie może być prawda! Lecz niestety, oni nadal tam stali.
-Ładna komórka. Chętnie się nią zaopiekuję. –Powiedział wyższy z nich, po czym wyrwał ją z moich rąk. –Kanapki też mogą być. –Wziął również prowiant.
-A teraz… zajmiemy się Wami. –Powiedział drugi, po czym obydwoje wyjęli pistolety i przyłożyli do naszych skroni.
-Zostaw mnie! –Warknął Niall i próbował mu się wyrwać, niestety bez skutku. Dostał z pięści w twarz od niższego. Ten wyższy cały czas celował w moje czoło.
-I lepiej nie próbuj już nam się wymykać, bo Tom może w każdej chwili nacisnąć spust. Chyba nie chcesz, żeby ta Twoja panienka zdechła w takich okolicznościach? –Marcus uśmiechnął się złośliwie, a Niall zaklął pod nosem. W tym momencie dostał kopniaka w czułe miejsce, po czym cicho jęknął. Marcus powtórzył czynność.
-Nie lubię, gdy ktoś przeklina w mojej obecności.
Dopiero wtedy zauważyłam, że po moich policzkach spływają łzy. Ale nie przejęłam się tym. Niech się dzieje, co chce i tak prawdopodobnie dzisiaj umrę.
-Ooo, widzę, że naszej damie się smutno zrobiło? To chyba Twoja wina.- Niższy spojrzał na Nialla. Teraz w zasadzie wszyscy na niego patrzyliśmy. W pewnym momencie Marcus odwrócił się do Toma i zaczął coś do niego szeptać. Ja spojrzałam na blondyna i zauważyłam, że szepnął „przepraszam”. Nie odpowiedziałam nic, tylko spuściłam wzrok. To nie tak, że jestem na niego zła. Wiem, że to nie jego wina, chciał tylko ratować brata, a także zrozumiałam, że nie jest takim potworem, żeby sprzedać mnie do agencji tych dwóch skurwysynów. Poddałam się. Pozwoliłam, żeby opadły mi wcześniej napięte ręce i już nie dbałam o to, żeby się nie przewrócić. Mnie już to nie obchodzi. Jestem gotowa na śmierć. Ważne, że w tym momencie jest przy mnie ktoś, na kim mi zależy. Ktoś, kogo kocham.
-Teraz chodźcie z nami. –Wyższy złapał mnie za ramię i szarpnął przed siebie. Pozwoliłam na to. Niall zresztą też. Obydwoje posłusznie ruszyliśmy w stronę dużego parkingu, na którym stał tylko jeden samochód. Czarne BMW z przyciemnianymi szybami i złotymi felgami. Wyglądało imponująco. Kiedy doszliśmy do pojazdu, związali nam ręce po czym wrzucili na tylne siedzenie. Marcus zasiadł za kierownicą, Tom koło niego, po czym ruszyliśmy z piskiem. Szyby były ciemne, a na dodatek na dworze panował mrok, więc nic nie widziałam. Spojrzałam, więc na blondyna. On, jakby był w swoim świecie. Spoglądał, gdzieś w dal. Ja zabrałam się za skubanie mojej bluzki. Kiedy zrobiłam w niej dziurę, z powodu braku zajęć, ponownie popatrzyłam na Nialla. Tym razem on również spoglądał w moje oczy. Złapaliśmy się za ręce i patrząc sobie w oczy jechaliśmy jeszcze parę minut, póki nie zasnęłam.

*****
Obudziłam się w jakimś wilgotnym pomieszczeniu. Pachniało tam jak w śmietniku, ale było dosyć wygodnie. Nie wiedziałam jak tam się znalazłam, ale to nie było teraz istotne. Zostałam uprowadzona. Po raz pierwszy w życiu. Teraz wiem, jak czują się nastolatki z tych wszystkich programów, z których naśmiewałam się z moim bratem. Coś ukuło mnie w tyłek. Spojrzałam, na czym spałam. Okazało się, że było to siano. Usiadłam na nim, po czym rozglądnęłam się dookoła. Na przeciwko mnie spał Niall. Również na sianie. Podeszłam po cichu i usiadłam na ziemi. Był taki słodki. Kąciki jego ust, były lekko uniesione, przez co wydawało się, że się do mnie uśmiecha. Ręce miał pod głową, a fryzura, nawet podczas snu, była idealna. W pewnym momencie spojrzałam na jego klatkę. Unosiła się w górę, po czym opadała. Jego koszulka, była lekko podwinięta, przez co mogłam popatrzeć na 1\4 jego mięśni. Były boskie. Chciałam go dotknąć, ale wiedziałam, że może się obudzić. Siedziałam, więc tak, podparłam się rękoma i patrzyłam jak śpi blondynek. Po chwili zaczęłam cicho śpiewać. Był to jakiś spokojny kawałek, który kiedyś usłyszałam w radiu. Opowiadał o trudnej miłości. Kiedy skończyłam zamknęłam oczy i pomyślałam o Niallu. Nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś takiego… nie wiem jak to określić. Nagle promyk słońca przebił się przez jakąś szparę w suficie. Padał prosto na twarz Nialla, przez co na policzkach ciągnęło się parę cieni jego rzęs. Uśmiechnęłam się.
-Wydostaniemy się stąd. Obiecuję ci. –Powiedział nagle.
Zrobiłam głupią minę. Nie wiedziałam, że już nie śpi. Czy słyszał jak śpiewam?
-Tak. Śliczny głos. –Jakby czytał w moich myślach.
Cały czas miał zamknięte oczy, ale przekręcił głowę. Nastała niezręczna cisza. ‘Powiedz coś, proszę.’ –Myślałam. Ale nic mądrego nie przychodziło mi na myśl. Przynajmniej w obecnej sytuacji. Niall chyba, to wyczuł, ponieważ pozwolił, żebym w końcu ujrzała błękit jego oczu.
-To już nie potrwa długo. I przepraszam jeszcze raz. To moja wina. Gdyby nie moja głupota, nie było by Cię tu. –Ujął moją twarz w swoje gładkie, ale brudne ręce. –I pamiętaj. Nigdy bym Cię nigdzie nie sprzedał. Zależy mi na Tobie i pobiłbym każdego, kto choćby spróbował zrobić ci krzywdę. Ale niestety, teraz jestem bezradny.
Chciałam mu odpowiedzieć,
-Gołąbki już wstały? –W drzwiach nagle stanął Tom.
Gwałtownie odsunęłam się od niebieskookiego i przybrałam poważną minę. Zaczęłam przyglądać się porywaczowi. Miał z dwa metry, wyglądał jak koszykarz. Był opalony i łysy. Cały czas nosił ze sobą czarne okulary, a w kieszeni pistolet.
-Niestety, ale już się nie po migdalicie, bo my nie nagrywamy porno. Raczej jakiś film gangsterski. –Uśmiechnął się złośliwie. –Chociaż… przyznam rację Marcusowi. Laska, jest spoko.
Niall gwałtownie usiadł.
-Co? Przestraszyłeś się? –Tom podszedł bliżej i zwrócił się do mnie- Widzisz, mała, Twoja ucieczka na nic się nie przydała, bo i tak znajdziesz się wśród tych innych dziwek. A Twoim kochasiem też się zajmiemy…
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Porywacz odwrócił się, powiedział, że zaraz wróci, po czym poszedł otworzyć drzwi. Niall szybko mnie przytulił.

-Przepraszam. Obiecywałem sobie, że póki tu jesteś, będę Cię bronił, ale oszukałem i Ciebie i siebie. Jestem głupi. I… -W tym momencie usłyszeliśmy za drzwiami jakieś krzyki, a po chwili trzask i łomot. Spojrzeliśmy na siebie. Chciałam zapytać blondyna, co to może być, ale nie zdążyłam, ponieważ w tym momencie drzwi gwałtownie się otworzyły, a w progu stanął Liam.



środa, 14 sierpnia 2013

Cz.9

Tą część chciałabym zadedykować Angelice Sos., po której nie spodziewałabym się, że będzie czytać te moje bazgroły ♥
__________________________________________________________

___ Zamrugałam oczami. To niemożliwe.
- Liam? Jak ty się tu...?
Natychmiast podbiegłam do krzaków.
-Niall!? -Krzyczałam.
Rozchyliłam gałęzie i zobaczyłam niebieskookiego. Jego twarz była cała we krwi.
-Co ci się stało? Niall, słyszysz mnie?
-Susan? -Blondyn otworzył oczy.
-Tak, to ja. -Szepnęłam, po czym objęłam rękoma jego głowę i przytuliłam do piersi.
-Dlaczego tu przyszłaś? -Spojrzał w moje oczy.
-Bo... później ci powiem.
-Nie. Teraz, proszę.
-Bo... Bo ja Cię kocham. -Serce zaczęło mi szybciej bić.
Spojrzałam na Nialla wyczekująco. Ale on nic nie odpowiedział. Podniósł rękę, położył na mojej szyi i przyciągnął do siebie. Po chwili poczułam jak jego rozgrzane wargi stykają się z moimi. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się chwilą. Chciałam, żeby to trwało wiecznie. Po paru parunastu sekundach rozłączyliśmy usta. Zrozumiałam wtedy, że to był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Te poprzednie były wymuszone, wynikały one z naszego pożądania, a nie miłości. A teraz obydwoje tego chcieliśmy. I w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei, że on też może coś do mnie czuć. Odsunęłam twarz od jego, ale nadal byłam nad nim pochylona. Niall uśmiechnął się. Odpowiedziałam mu tym samym, ale po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy i pojawiła się raczej... troska.
-Co ci się stało? - Powiedział, dotykając mojej poranionej twarzy.
-Nic takiego. Po prostu drzewa na mnie napadały jak Cię szukałam. A co z Tobą?
-No... Chodziłem po lesie, byłem strasznie zły i kopałem w co popada. W pewnym momencie ktoś zakrył moje oczy rękoma, a potem kopnął... w jaja. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem Toma i Marcusa. Potem któryś z nich, uderzył mnie pięścią w twarz. Zemdlałem chwilę później, ale czułem jeszcze jak mnie kopali.
-Jeju, to musiało być okropne. -Poczułam jak po moim policzku spływa gorąca łza. Niall widocznie zauważył to, bo pocałował mnie w czoło i otarł ją. Przytuliliśmy się, a następnie zapytałam:
-Możesz wstać?
-Nie wiem. -Podniósł się powoli, po czym zrobił chwiejny krok w moją stronę.
-Nie jest aż tak źle, ale będę musiała Cię trzymać. -Zakomunikowałam, po czym złapałam go pod rękę. Ruszyliśmy powoli, ale czułam, że po 10 minutach przyśpieszyliśmy.
-Masz coś do jedzenia? Strasznie burczy mi w brzuchu. -Zapytał po jakimś czasie blondyn.
-Pewnie. Zapomniałam o tym. -Odpowiedziałam, po czym zdjęłam plecak i schyliłam się w celu wyjęcia prowiantu.
Przebierając wśród wziętych ze sobą rzeczy, przypomniałam sobie, jak bardzo denerwowałam się przed wyjściem z domu. Jak spanikowałam, gdy dowiedziałam się, że Nialla nie ma u Liama. Jak nawrzeszczałam na Paula... No właśnie, chyba będę musiała go przeprosić. To jego wina, ale za bardzo mnie poniosło... Chociaż w zasadzie, byłam taka roztrzęsiona, taka zła, że nawet nie panowałam nad tym co mówię. Mam nadzieję, że Paul to zrozumie. No właśnie! Miałam zadzwonić do mamy, kiedy znajdę Nialla! Zaczęłam macać moje rzeczy w poszukiwaniu telefonu. Trafiłam na coś miękkiego. Aha, kanapki! Położyłam je koło plecaka, po czym wróciłam do poszukiwań. W końcu złapałam coś małego i twardego. Wyjęłam komórkę, zapięłam plecak i założyłam go na siebie. Gdy już wygodnie leżał na moich plecach, schyliłam się po wyjęte rzeczy i odwróciłam do Nialla. Lecz on nie był sam. Koło niego stali Tom i Marcus.
_______________________________________________________


Jeżeli rozdział jest krótki, to przepraszam, ale mądra ja zapomniałam hasła do laptopa, na którym wszystko pisałam i dlatego musiałam bazgrać w zeszycie. No i wyszły mi 4 strony, ale tutaj to niestety nie zawsze jest mniej :C



I pamiętajcie! Czytasz= komentujesz!


wtorek, 6 sierpnia 2013

Cz. 8

Wbiegłam do domu, jakby się paliło. A zresztą po połowie była to prawda, bo policzki aż mi płonęły.
-Co jest z Niallem? Co się stało? –Wykrzyczałam, gdy tylko zobaczyłam zdziwionego Paula.
-Nic. Po prostu już tu nie mieszka. –Odpowiedział spokojnie.
-Jak to? Wyrzuciłeś go z domu? Ty głupku!
-Odnoś się z szacunkiem do starszych. Co się stało? –Zapytała mama, stojąc w progu.
-Paul wyrzucił, Nialla z domu! –Krzyknęłam, po czym rzuciłam się na ziemię i ukrywając twarz w dłoniach, rozpłakałam się jak małe dziecko.
-Spokojnie Susan… Ty naprawdę to zrobiłeś? –Zwróciła się do Paula.
-No? Zasłużył sobie.
-Ale ja go kocham! –Wykrzyknęłam z znienacka.
Mama i Paul zamilkli. Dopiero teraz dotarło to do mnie. Zakochałam się w nim, już wtedy, na dworcu. I do dzisiaj nie dopuszczałam do siebie prawdy. Ale tak jest. Kocham Nialla, a teraz jemu grozi niebezpieczeństwo i muszę mu pomóc.
-To, czemu nie powiedziałaś tego wcześniej? Kiedy do niego jechałem? –Zapytał ze złością Paul.
-Bo myślałam, że ty tylko z nim porozmawiasz, wytłumaczysz!
-Ojeju, z Wami to same problemy... I co teraz zrobimy?
-Trzeba do niego zadzownić.
-Ode mnie nie odbierze. Ty dzwoń. –Paul spojrzał na mnie.
Bez wahania wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wybrałam numer blondyna. Każdy sygnał powodował, że moje serce biło jeszcze szybciej, niemal je słyszałam.
-Nie odbiera. –Szepnęłam z rezygnacją.
Mama przytuliła mnie, a po 5 minutach, zadzwoniłam jeszcze raz. Niestety, bez skutku. Kiedy mama i Paul zastanawiali się nad innymi rozwiązaniami, ja z nadzieją przeglądałam kontakty w telefonie, jakbym liczyła na cud. W pewnym momencie zatrzymałam się na jedym z nich. Liam. Jest to przyjaciel Nialla, którego blondynek przedstawił mi parę dni temu. Jest bardzo miły, od razu go polubiłam. Ale czy niebieskooki mógłby się u niego schronić? Wraz z pojawieniem się nowej opcji, powróciła nadzieja. Bez zastanowienia nacisnęłam „zieloną słuchawkę”. Po raz pierwszy tego dnia, ktoś odebrał ode mnie telefon.
-Halo?
-Liam?
-Tak. Fajnie, że dzwonisz Susan.
-Dla mnie nie tak fajnie...
-A co się stało?
-Niall zaginął. Może jest u Ciebie?
-Niestety nie... A czemu...?
-Przepraszam Liam, ale teraz nie mam czasu na wyjaśnienia. Zadzwonię później.
-Ok. To pa.
-No pa.
Powoli opuściłam rękę.
-Idę po niego.
Mama gwałtownie odwróciła się w moją stronę.
-Nie pozwalam ci. To zbyt niebezpieczne.
Ehhh… znów ten „matczyny instynkt”…
-Mamo, ale nie ma innego rozwiązania. Tylko ja mogę go przekonać do powrotu.
-Ale…
-Posłuchaj jej. –Odezwał się Paul. –Ma rację.
-A jak coś ci się stanie?
-Mamo, dam radę. Zresztą powinnaś się liczyć z tym, że nawet, jeżeli teraz mi nie pozwolisz, to ja, bez Twojego pozwolenia, za jakiś czas pójdę go szukać.
-Jeju… No dobrze, ale jeżeli nie wrócisz po 2 godzinach, Paul jedzie Cię szukać. I pamiętaj, żeby zadzwonić, jak go znajdziesz!
-Dobra.
Po pożegnaniu z mamą, spakowałam plecak, do którego włożyłam komórkę, wodę, jedzenie i pieniądze, po czym ruszyłam w stronę lasu.
Kiedy wychodziłam, była 19.47. Skierowałam się na ścieżkę, po której ok. półtora godziny temu biegł Niall. Rozglądałam się uważnie na wszystkie strony, czasem nawoływałam jego imię, ale odpowiadało mi jedynie echo. Po pół godzinie zatrzymałam się, strasznie chciało mi się pić i usłyszałam jakiś szelest zza krzaków. Serce zaczęło mi walić jak młot, a ja zrobiłam krok do tyłu. Na szczęście, po chwili okazało się, że to tylko sarna. Ogólnie, spotkałam tam dużo zwierząt: sowę, jelenia, wiewiórki, węże, dzięcioły, a nawet gdzieś w oddali dostrzegłam lisa. Niestety, były też złe strony mojej wyprawy. Mądra ja, nie przebrałam spodni na długie i miałam całe pokaleczone nogi. Komary tak mnie pogryzły, że były całe opuchnięte, a w dodatku, co jakiś czas potykałam się o wystające z ziemi korzenie, kułam się pokrzywami i co najgorsze: wchodziłam w jakieś krzaki, tak, że podrapałam sobie całe nogi, a po pewnym czasie były całe w krwi. Ręce były w takim samym stanie. Tak, więc, z bólem, który był tak straszny, że nawet już go nie czułam, coraz bardziej zagłębiałam się w otchłaniach lasu. Nagle, kiedy zaczęło się ściemniać, przyśpieszyłam kroku i byłam bardziej nerwowa. Traciłam już nadzieję na odnalezienie Nialla. Pewnie uciekł gdzieś daleko, tak, że już nigdy go nie zobaczę i za miesiąc obydwoje o sobie zapomnimy. Przez te głupie rozmyślania, wpadłam w gałąź, dzięki czemu leciała mi krew również z nosa i wargi. Tak, więc cała we krwi, oraz ze spuchniętymi od płaczu oczami, resztką sił przeszłam parę metrów. ‘Już go nie znajdę. To koniec.’ Pomyślałam z rozpaczą, po czym odwróciłam się, w celu powrotu do domu. Nagle usłyszałam ciche jęknięcie. Powoli odwróciłam głowę. Zza krzaków wystawała blond czupryna.