wtorek, 1 kwietnia 2014

cz. 11

- Potem wyjaśnimy. Teraz lepiej uciekać. - za Liamem pojawił się Paul. Spojrzałam na Nialla. Był w takim szoku jak ja, ale pomimo tego szybko wstał i skierował się w stronę drzwi. Zrobiłam to samo. Potem Paul kazał nam biec ciemnym korytarzem do samego końca. Podczas ucieczki słyszałam bójkę pomiędzy porywaczami a naszymi wybawicielami. Zrobiło mi się słabo. Nie mogłam już biec. Zatrzymałam się dysząc.
- Susan. - spojrzałam na blondyna. Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. - Jeszcze kawałek. Musimy wytrzymać.
To na mnie działało. Sam widok jego oczu mógł zmotywować do przejścia 100 km. Tak więc, ruszyłam ostatkiem sił. Na szczęście faktycznie była to już końcówka, bo po niecałej minucie znaleźliśmy się na dworze.
- Udało się. Uciekliśmy im. - łzy szczęścia zaczęły kapać na ziemię. Niall  wziął mnie za obie ręce, popatrzył w moje oczy, otarł łzę i mocno przytulił. Pogłaskał mnie po głowie i powiedział:
- Przepraszam. To moja wina. Gdyby nie moje głupie zachowanie, nie miałabyś powodów, żeby naskarżyć mojemu tacie, on nie wyrzuciłby mnie z domu, a ty... ty nie szukałabyś mnie. Dlaczego to zrobiłaś? Zobacz, na co się naraziłaś.
- Niall, wcale nie żałuję. Pobiegłam za Tobą, bo mi na Tobie zależy. I to fakt, byłam tym wszystkim przerażona, ale gdyby sytuacja miałaby się powtórzyć, zrobiłabym to samo. Bo Cię kocham i to cholernie mocno. - Popłakałam się jeszcze bardziej. - A nie chcę cię stracić.
- Mi też bardzo na Tobie zależy. I nie wytrzymałbym, gdyby coś Ci się stało. Nigdy na to nie pozwolę. I obiecuję, że nigdy mnie nie stracisz. Zawsze będę przy Tobie, bo cię kocham.
Poczułam łzy blondyna na szyi. Oderwałam się od niego i pocałowałam mocno. Fakt, nie była to zbyt romantyczna atmosfera, ale jeszcze nikt mi czegoś takiego nie wyznał. Skończyliśmy się całować, gdy usłyszałam za plecami głos Paula.
- Hej! Wsiadajcie do samochodu! Szybko!
Obydwoje rzuciliśmy się do czarnego Lamborgini Paula. Blondyn zwinnym ruchem otworzył drzwi, poczekał aż wsiądę, po czym zatrzasnął je. Paul ruszył. Poczułam, jak serce mi bije. Niall chyba też, bo przysunął się do mnie i objął ramieniem. Dopiero teraz zauważyłam, że coś mnie boli. Głowa wręcz mi pękała, prawa noga była cała rozcięta, a żołądek aż mnie wysysał z głodu. Ale żadna z tych rzeczy mnie nie obchodziła. Przed chwilą mogłam umrzeć, a teraz siedzę bezpiecznie obok chłopaka, którego kocham, jak jeszcze nikogo w całym moim siedemnastoletnim życiu. Tak a propo... zauważyłam, że w samochodzie panuje niezręczna cisza. Chciałam podjąć jakiś temat... ale jaki? Mamy rozmawiać o pogodzie, wakacjach, czy naszym związku dziesięć minut po takim wydarzeniu? Stwierdziłam więc, że lepiej będzie, jeżeli w ciszy dojedziemy do domu. I tak było. Nawet nie zauważyłam kiedy, ale jak Niall otworzył drzwi ujrzałam białe drzwi z numerem 13. Byłam tu dzień temu, a wydaje mi się, jakby minęły trzy lata. Kiedy wszyscy wysiedliśmy, owe białe drzwi otworzyły się, a z domu wybiegła zapłakana mama.
- Jezu, Susan, Paul, Niall! Już myślałam, że nie wrócicie!
Rzuciła się kolejno w nasze ramiona zostawiając wielkie, mokre plamy na koszulkach, po czym zaprosiła nas do środka. Weszłam do salonu. Na kanapie siedziała jakaś dziewczyna. Miała około osiemnaście lat, jasnobrązowe włosy z rozjaśnionymi końcówkami, duże, brązowe oczy i zmartwioną minę. Ubrana była bardzo dziewczęco, a na głowie miała kokardy. Wyglądała na miłą. Mogłybyśmy się zakumplować, gdyby nie to, co się stało. Wstała, krzyknęła: "Niall!" i rzuciła się na niebieskookiego. Ten był dość zdziwiony, ale radosny, więc mocno przytulił brunetkę. To mi się nie spodobało. Podeszłam do dziewczyny i wciskając się pomiędzy nią, a Nialla, wyciągnęłam rękę.
- Susan jestem.
- Wiem, ja Jade. - Uśmiechnęła się szeroko i mnie również przytuliła. Jakaś dziwna. - Jak dobrze, że nic wam nie jest!
- Też się cieszę. Paul, jak ty się tam znalazłeś? - spytałam.
- To zasługa Jade. Musicie jej podziękować.
Patrzyłam na nią pytająco.
- Byłam właśnie na spacerze, kiedy usłyszałam krzyki. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, jak dwaj faceci biją Nialla. Przestraszyłam się. Wiedziałam, że sama nie dam rady, więc nie wychodziłam z ukrycia. Już miałam wyciągnąć komórkę i napisać do taty Nialla, kiedy usłyszałam, że chcą was gdzieś zawieźć. Poszłam za wami. Kiedy tych dwóch stało przy samochodzie, usłyszałam, jaki mają plan i od razu tutaj przybiegłam.
- Wtedy ja zadzwoniłem do Liama. Wiedziałem, że mi pomoże. - Uśmiechnął się Paul. - Kiedy on przyjechał...
- Tato, przepraszam, że przeszkadzam, ale...
- Poczekaj chwilę, Niall. No i kiedy Liam przyjechał, to od razu odnaleźliśmy ten budynek na mapie i przyjechaliśmy po was.
- Tato...
- Niall, uspokój się, zaraz powiesz. Załatwiliśmy jednego, potem drugi się pojawił, ale też go powaliliśmy. Nie powiem, było ciężko, ale teraz wszyscy jesteśmy bezpieczni i szczęśliwi. Niall, przy okazji muszę Cię przeprosić za moje zachowanie. Niepotrzebnie się tak uniosłem.
- Tato, proszę, posłuchaj.
- Okej, chwila. Chciałem jeszcze...
- Nie ma Liama.