czwartek, 31 lipca 2014

nowy blog:)

hej, więc postanowiłam napisać nowe opowiadanie:) moim celem jest odejście od typowego ff, mam nadzieję, że uda mi się to, napiszę tylko że opowiadanie jest inspirowane "Plotkarą" ale na pewno nie będzie to kopia, więc mam nadzieję, że spodoba się wam. Daję wam prolog i zapraszam do odwiedzenia, czytania i komentowania:) http://treacherous-ff.blogspot.com/

Zastanawiacie sie czasem tak to jest żyć w świecie elity? Ludzi idealnych pod każdym względem? Bogatych i pięknych? Bez zarzutu? Najpopularniejszych w całej szkole? Otoż ta perfekcja to tylko pozory. Dziewczyna z profesjonalnym makijażem o 5 wraca do domu, a ta o idealnej figurze po kryjomu objada sie fastfoodami. Ich pozycja jest wywalczona, a oni cały czas są uzbrojeni, przecież nie mogą jej stracić. Wtedy wszyscy zrozumieją, że są zwyczajnymi ludźmi jak oni i przestaną całować im stopy. A przecież nie o to chodzi. Witamy w Hollywood, mieście nie tak idealnych gwiazd.

środa, 16 lipca 2014

Epilog

Więc, mamy epilog, zakończenie opowiadania:) Jakby co napisała go moja koleżanka, nawet nie było planowane że będzie to dodane na tego bloga. To na tyle, dziękuję za czytanie i żegnam! xx
_____________________________________________________________

Chłodny wiatr owiał moją twarz. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. W powietrzu unosił się zapach deszczu i słodkiej woni kwiatów. Poczułam jak jego palce oplatają mój nadgarstek. Uchyliłam powieki, by spojrzeć w jego błękitne tęczówki. Ujrzałam zarumienioną twarz, piękne oczy okalane długimi rzęsami i malinowe usta, które odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów, wykrzywiały się w serdecznym uśmiechu. Zbliżyłam się do niego, by złożyć na nich pocałunek. Jego wargi były ciepłe. Miały słodkawi smak. Nieznacznie się od niego odsunęłam, chcąc jeszcze raz móc spojrzeć w jego wesołe oczy tryskające optymizmem. Pociągnął mnie za rękę. Przez chwilę prowadził mnie między kwiatami, płomieniami zamkniętymi w plastikowych pudełkach i marmurowymi pomnikami. W pewnym momencie zatrzymał się, posyłając mi znaczące spojrzenie. Pochyliłam się nad nagrobkiem i ostrożnie położyłam na nim stokrotkę zwiniętą w pierścionek, po czym przyklękłam. Z wzrokiem wbitym w ziemię, wyszeptałam modlitwę. Kiedy wypowiedziałam jej ostatnie słowo, uniosłam głowę, by móc przeczytać napis wygrawerowany na marmurze. Niall Horan. Poczułam jak do moich oczu napłynęły słone łzy. Wstałam, otrzepując kolana. On, widząc, że jestem bliska płaczu, objął mnie ramionami, jakby chciał mnie ochronić przed całym złem tego świata. - Tęsknię za tobą, Niall - wyszeptuję. - Wiem - odpowiedział drżącym głosem. Trwaliśmy w uścisku jeszcze przez chwilę. Przy nim wszystko nabierało barw. Kiedy mnie obejmował, czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Świat wokół wydawał się być mniej okrutny, ludzie bardziej życzliwi, miłość wieczna. Nawet się nie zorientowałam, kiedy Niall wypuścił mnie ze swoich ramion i zaprowadził pod bramy cmentarza. - Jutro do ciebie wrócę. - Pogłaskałam go po zaróżowionym policzku. On tylko pokiwał głową, znów się uśmiechając. Ostatni raz tego dnia nasze usta zostały złączone w czułym pocałunku.

cz.12

Zadrżałam. Naprawdę zapomnieliśmy o Liamie. Jak mogłam nie zauważyć że go brakuje?
-I co teraz?
Niall patrzył w moje oczy, jakby szukał odpowiedzi.
-Tato, możemy porozmawiać? -Zapytał po chwili.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i nastała cisza. Popatrzyłam na mamę. Widać, że się martwiła, ale z Jade było gorzej. Usiadła na kanapie i zaczęła płakać. Twarz schowała w dłoniach i podkuliła nogi. Podeszłam do brunetki i przytuliłam ją.
-Liam jest dla mnie bardzo ważny. -Wyszlochała.
-Wiem. Nic się z nim nie stanie, przecież jest silny, na pewno szybko się nie podda. -Taką bynajmniej mam nadzieję.
Kontem oka zobaczyłam że mama wyszła do kuchni. Oparłam głowę na Jade i spojrzałam za okno. Przed drzwiami wejściowymi stał Niall z Paulem. Widać, że obaj byli zdenerwowani. Blondyn przeczesał swoje włosy i spojrzał na ziemię. Ojciec coś mu tłumaczył. Przez chwilę obaj nic nie mówili, aż w końcu Niall westchnął i złapał za klamkę.
Gdy tylko weszli do pokoju, stanęłyśmy z Jade na baczność czekając na wyjawnienie planu. Zamiast tego usłyszałam:
-Jade, możemy porozmawiać?
Skinęłam głową. Niall objął mnie w pasie i wyszliśmy przed dom.
-Usiądź, proszę. -Blondyn wskazał na ławkę stojącą koło drzwi.
-Dziękuję, postoję.
Chłopak westchnął, złapał mnie za ręce i patrząc w oczy powiedział:
-Zdecydowaliśmy z tatą, że pojedziemy tam. Nie będziemy angażować w to policji, moglibyśmy tylko przysporzyć sobie kłopotów.
Przestraszyłam się. Po paru sekundach opowiedziałam:
-Niall, nie damy rady. Co prawda nas jest czterech-nie liczyłam mamy, wiedziałam że za bardzo się boi-a ich dwóch, ale zauważ, oni mają broń.
-Susan, nie rozumiesz mnie. Jadę tylko ja z tatą.
Zaniemówiłam. Nie odezwałam się. Moje oczy się zamgliły. Spojrzałam na nasze splecione ręce, moje były bardzo spocone.
Blondyn złapał mnie za podbródek, tak abym spojrzała w jego oczy, jednak nic nie powiedział.
Zlustrowałam jego anielską twarz. Wąskie, różowe usta drżały. Niebieskie jak morze oczy, wyblakły i były smutne. Urocze rumieńce zniknęły. Ale nadal był idealny. Poczułam jak łza wylatuje z mojego oka. Powoli spływała po policzku, moich ustach i zatrzymała się na podbródku. Niall otarł ją, ale to nic nie dało. Łzy spływały po mojej twarzy jak z wodospadu.
-Nie płacz, proszę. Wrócę.
-To nie jest takie proste. Bardzo bym tego chciała, ale ci ludzie są niebezpieczni, jeżeli teraz coś im zrobisz to będą cię nękać do końca życia. Błagam, zadzwoń po policję.
-Nie mogę.-Blondyn spuścił wzrok.
-Niall, kocham cię do cholery i nie chcę cię stracić. A jaką mam pewność, że wrócisz? Żadną. Więc, proszę, zostań...-Znowu się rozpłakałam.
-Susan, też cię kocham. Naprawdę, nigdy nie czułem czegoś takiego przy żadnej dziewczynie. Ale muszę jechać, Liam to mój przyjaciel.
Nie odezwałam się.
Staliśmy tak minutę, w ciszy.
Nagle blondyn puścił moje ręce i podszedł do ogródka mojej mamy. Zerwał stokrotkę, ułożył w kształt koła i związał. Zastanawiałam się co on robi, ale nie zdążyłam się domyślić, bo Niall podszedł do mnie i uklęknął na jednej nodze.
-Wyjdziesz za mnie?
-Niall co ty... -Blondyn nie czekając na odpowiedź założył "pierścionek" na mój palec.
-Prawdziwy dostaniesz jak wrócę. Teraz mi wierzysz?
Znowu poleciała mi łza. Przepłynęła moją twarz i spadła na usta blondyna, który wciąż klęczał.
Chłopak uśmiechnął się i wstał. Pocałowałam go, czując słony smak.
-Kocham cię księżniczko. -Niall założył mi włosy za ucho.
Mocno go przytuliłam szepcząc "Ja ciebie też".
Blondyn jeszcze raz mnie pocałował, powiedział "Do zobaczenia za godzinę" i odszedł w stronę samochodu w którym czekał Paul.

                                
                                                                *****
-Niall-

Całą drogę przejechaliśmy w ciszy. Najważniejsze teraz było, aby skupić się na zadaniu. Bałem się. Naprawdę zależało mi na Susan, kocham jej czekoladowe oczy, promienny uśmiech i miękkie usta.
W końcu dojechaliśmy. Tata zaparkował za krzakami, po czym szybko wysiedliśmy. Mocniej chwyciłem otrzymaną wcześniej broń. Szliśmy gęsiego wzdłuż ścieżki prowadzącej do tyłu ich magazynu. Dokładnie tam, gdzie wcześniej przetrzymywali mnie i Susan. Kiedy doszliśmy do wielkich, metalowych drzwi, tata złapał za klamkę. Ale zanim zdążył ją nacisnąć usłyszeliśmy głos Marcusa.
-Gdzie się wybieracie? Ja i Tom nie lubimy gdy ktoś nieproszony wchodzi na nasz teren.
Nagle tata uderzył go w brzuch.
-Biegnij Niall! Weź Liama, spotkamy się przy samochodzie!
Przestraszony pchnąłem metalowe drzwi i wbiegłem na ciemny korytarz. Rozejrzałem się. Usłyszałem krzyk i strzał pistoletu. Błagam, żeby to ojciec celował. Nie zastanawiając się dłużej, wbiegłem do pomieszczenia po lewo. Zobaczyłem Liama przywiązanego grubym sznurem do kaloryfera. Nie ruszał się. Gdy do niego podszedłem uniósł głowę.
-Niall?
-Tak stary, chodź, spierdalamy stąd.
-Nie tak szybko! -Za mną stał Tom.
Wyjąłem pistolet.
-Dzieciaku, odłóż ten pistolet. Ze mną nie wygrasz.
Wyciągnąłem rękę i szybko nacisnąłem spust.
Trafiłem w ramię. Kurwa.
Mężczyzna zaśmiał się i wycelował we mnie swoim pistoletem.
Zrobiłem to samo.
Z tą różnicą, że Tom nie czekał.


                                                                  *****
-Jade-
Siedziałyśmy z mamą i Jade w domu, każda martwiła się o kogoś innego, kiedy usłyszałyśmy samochód podjeżdżający pod nasz dom. Po chwili drzwi się otworzyły.
-Liam! -Jade pisnęła i rzuciła się na posiniaczonego i zakrwawionego bruneta.
-Oh, Paul jesteś! -Moja mama wcześniej wylała morze łez, dlatego teraz jedynie podbiegła do męża i pocałowała go w usta.
Kiedy te pary się przytulały, czekałam na mojego ukochanego. Ale przez otwarte drzwi nikt nie wszedł.
-G-g-gdzie Niall? -Łza spłynęła po moim policzku.
Liam przypomniał sobie o moim istnieniu i wyrywając się z objęć Jade odpowiedział:
-Niall jest w szpitalu. Tom strzelił mu w klatkę piersiową.
Zapłakałam.
Brunet przytulił mnie.
-Czy on żyje?
-Tak, lekarze powiedzieli że nie widać żeby trafił w serce.
-Pojedźmy tam, Proszę.
Już po 10 minutach biegłam szpitalnym korytarzem szukając pokoju 436.
W końcu znalazłam. Wpadłam do pomieszczenia rozglądając się za ukochanym.
Na pierwszym łóżku leżał starszy mężczyzna, koło 60. Spojrzałam na sąsiednie. Tam był chłopak, ale nie mój. Zerknęłam na drugą stronę. Oba łóżka były wolne.
-Co pani tu robi? Proszę stąd wyjść? -Za mną stanęła pielęgniarka.
-Szukam mojego narzeczonego! Gdzie on jest? -Krzyknęłam płacząc i zaczęłam potrząsać kobietą.
Nagle w pokoju pojawił się Paul. Był spocony, razem z resztą biegli za mną.
-Susan, zostaw panią.
Puściłam ją.
-Przepraszam.
Kobieta spojrzała na mnie i fuknęła.
-Mogłaby nam pani powiedzieć gdzie leży Niall Horan? Jest moim synem.
Pielęgniarka chwilę milczała po czym powiedziała, żebyśmy poszli za nią.
Po 5 minutach znaleźliśmy się pod wielkimi drzwiami na których napisane było "BLOK OPERACYJNY". Czekaliśmy na lekarza, który miał nam powiedzieć jaki jest stan blondyna.
Po chwili, która trwała dla mnie niemiłosiernie długo, drzwi się otworzyły.
-Pan Horan? -Spytał Paula.
-Zgadza się.
-Czy on żyje?! -Krzyknęłam.
Jade przytuliła mnie i pogłaskała po głowie.
-Jesteś jego siostrą?
-Narzeczoną.
Gdy wypowiedziałam te słowa, zauważyłam zdziwione miny moich towarzyszy.
-W takim razie, pani mogę powiedzieć pierwszej.
Odeszłam na bok z lekarzem, a gdy się odwróciłam widziałam nadzieję wypisaną na twarzy każdego z nich. Zawdzięczałam im naprawdę wiele, gdyby nie moja rodzina i przyjaciele, rozszarpałabym każdego w tym szpitalu.
-Więc...
Serce strasznie mi biło. Przecież Niall był dla mnie całym światem.  
Dopiero po chwili zauważyłam, że lekarz właśnie to powiedział.
-Przepraszam, może pan powtórzyć? Zamyśliłam się.

wtorek, 1 kwietnia 2014

cz. 11

- Potem wyjaśnimy. Teraz lepiej uciekać. - za Liamem pojawił się Paul. Spojrzałam na Nialla. Był w takim szoku jak ja, ale pomimo tego szybko wstał i skierował się w stronę drzwi. Zrobiłam to samo. Potem Paul kazał nam biec ciemnym korytarzem do samego końca. Podczas ucieczki słyszałam bójkę pomiędzy porywaczami a naszymi wybawicielami. Zrobiło mi się słabo. Nie mogłam już biec. Zatrzymałam się dysząc.
- Susan. - spojrzałam na blondyna. Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. - Jeszcze kawałek. Musimy wytrzymać.
To na mnie działało. Sam widok jego oczu mógł zmotywować do przejścia 100 km. Tak więc, ruszyłam ostatkiem sił. Na szczęście faktycznie była to już końcówka, bo po niecałej minucie znaleźliśmy się na dworze.
- Udało się. Uciekliśmy im. - łzy szczęścia zaczęły kapać na ziemię. Niall  wziął mnie za obie ręce, popatrzył w moje oczy, otarł łzę i mocno przytulił. Pogłaskał mnie po głowie i powiedział:
- Przepraszam. To moja wina. Gdyby nie moje głupie zachowanie, nie miałabyś powodów, żeby naskarżyć mojemu tacie, on nie wyrzuciłby mnie z domu, a ty... ty nie szukałabyś mnie. Dlaczego to zrobiłaś? Zobacz, na co się naraziłaś.
- Niall, wcale nie żałuję. Pobiegłam za Tobą, bo mi na Tobie zależy. I to fakt, byłam tym wszystkim przerażona, ale gdyby sytuacja miałaby się powtórzyć, zrobiłabym to samo. Bo Cię kocham i to cholernie mocno. - Popłakałam się jeszcze bardziej. - A nie chcę cię stracić.
- Mi też bardzo na Tobie zależy. I nie wytrzymałbym, gdyby coś Ci się stało. Nigdy na to nie pozwolę. I obiecuję, że nigdy mnie nie stracisz. Zawsze będę przy Tobie, bo cię kocham.
Poczułam łzy blondyna na szyi. Oderwałam się od niego i pocałowałam mocno. Fakt, nie była to zbyt romantyczna atmosfera, ale jeszcze nikt mi czegoś takiego nie wyznał. Skończyliśmy się całować, gdy usłyszałam za plecami głos Paula.
- Hej! Wsiadajcie do samochodu! Szybko!
Obydwoje rzuciliśmy się do czarnego Lamborgini Paula. Blondyn zwinnym ruchem otworzył drzwi, poczekał aż wsiądę, po czym zatrzasnął je. Paul ruszył. Poczułam, jak serce mi bije. Niall chyba też, bo przysunął się do mnie i objął ramieniem. Dopiero teraz zauważyłam, że coś mnie boli. Głowa wręcz mi pękała, prawa noga była cała rozcięta, a żołądek aż mnie wysysał z głodu. Ale żadna z tych rzeczy mnie nie obchodziła. Przed chwilą mogłam umrzeć, a teraz siedzę bezpiecznie obok chłopaka, którego kocham, jak jeszcze nikogo w całym moim siedemnastoletnim życiu. Tak a propo... zauważyłam, że w samochodzie panuje niezręczna cisza. Chciałam podjąć jakiś temat... ale jaki? Mamy rozmawiać o pogodzie, wakacjach, czy naszym związku dziesięć minut po takim wydarzeniu? Stwierdziłam więc, że lepiej będzie, jeżeli w ciszy dojedziemy do domu. I tak było. Nawet nie zauważyłam kiedy, ale jak Niall otworzył drzwi ujrzałam białe drzwi z numerem 13. Byłam tu dzień temu, a wydaje mi się, jakby minęły trzy lata. Kiedy wszyscy wysiedliśmy, owe białe drzwi otworzyły się, a z domu wybiegła zapłakana mama.
- Jezu, Susan, Paul, Niall! Już myślałam, że nie wrócicie!
Rzuciła się kolejno w nasze ramiona zostawiając wielkie, mokre plamy na koszulkach, po czym zaprosiła nas do środka. Weszłam do salonu. Na kanapie siedziała jakaś dziewczyna. Miała około osiemnaście lat, jasnobrązowe włosy z rozjaśnionymi końcówkami, duże, brązowe oczy i zmartwioną minę. Ubrana była bardzo dziewczęco, a na głowie miała kokardy. Wyglądała na miłą. Mogłybyśmy się zakumplować, gdyby nie to, co się stało. Wstała, krzyknęła: "Niall!" i rzuciła się na niebieskookiego. Ten był dość zdziwiony, ale radosny, więc mocno przytulił brunetkę. To mi się nie spodobało. Podeszłam do dziewczyny i wciskając się pomiędzy nią, a Nialla, wyciągnęłam rękę.
- Susan jestem.
- Wiem, ja Jade. - Uśmiechnęła się szeroko i mnie również przytuliła. Jakaś dziwna. - Jak dobrze, że nic wam nie jest!
- Też się cieszę. Paul, jak ty się tam znalazłeś? - spytałam.
- To zasługa Jade. Musicie jej podziękować.
Patrzyłam na nią pytająco.
- Byłam właśnie na spacerze, kiedy usłyszałam krzyki. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, jak dwaj faceci biją Nialla. Przestraszyłam się. Wiedziałam, że sama nie dam rady, więc nie wychodziłam z ukrycia. Już miałam wyciągnąć komórkę i napisać do taty Nialla, kiedy usłyszałam, że chcą was gdzieś zawieźć. Poszłam za wami. Kiedy tych dwóch stało przy samochodzie, usłyszałam, jaki mają plan i od razu tutaj przybiegłam.
- Wtedy ja zadzwoniłem do Liama. Wiedziałem, że mi pomoże. - Uśmiechnął się Paul. - Kiedy on przyjechał...
- Tato, przepraszam, że przeszkadzam, ale...
- Poczekaj chwilę, Niall. No i kiedy Liam przyjechał, to od razu odnaleźliśmy ten budynek na mapie i przyjechaliśmy po was.
- Tato...
- Niall, uspokój się, zaraz powiesz. Załatwiliśmy jednego, potem drugi się pojawił, ale też go powaliliśmy. Nie powiem, było ciężko, ale teraz wszyscy jesteśmy bezpieczni i szczęśliwi. Niall, przy okazji muszę Cię przeprosić za moje zachowanie. Niepotrzebnie się tak uniosłem.
- Tato, proszę, posłuchaj.
- Okej, chwila. Chciałem jeszcze...
- Nie ma Liama.